Uwaga blondynki ! Znacie ten dowcip?
Blondynka jedzie autem, pusta droga, przy której rośnie jedyne w okolicy drzewo. Blondynka uderza w drzewo. Policjant pyta:
-Jak pani to zrobiła, to było jedno jedyne drzewo w okolicy!?
- No właśnie nie wiem, przecież trąbiłam!
Też jestem blondynką za kierownicą, choć nie trąbię na drzewa. Niedawno jednak miałam przygodę na miarę prawdziwej BLONDYNKI.
Przez wiele lat jeździłam autem- limuzyną, które informowało o wszystkich swoich potrzebach. Czyli zapiąć pasy, zamknąć drzwi, dać jeść...
Jednakże auto było za duże, jak na malenkie parkingi miejskie, więc zainwestowałam z radością w małe, miejskie auto- Toyota Yaris. Uwielbiam je, na prawdę! Nie dość, że od razu rusza z kopyta na skrzyżowaniach, ( poprzednie to było audi- czołg na diesel, którego trzeba było dobrze kopnąć, aby ruszył), to jeszcze daje się zaparkować tyłem ( o czym nawet nie mogłam pomarzyć z audii).
( wózek nie!).
Jest CUDOWNE! Pali może nieco zbyt dużo, ale właściwie jeżdżę często na zimnym silniku, więc nie ma co się dziwić. Jest za to jedna ZASADNICZA WADA tego auta. Nie informuje, jak jego poprzednik, o swoich potrzebach. Może inaczej, informuje, ale o jednej nie tak bardzo, jakbym chciała...
Mam samochód pierwszy miesiąc. Mąż daleko daleko... Cieszę się moim kochanym autem, jeżdżąc tu i tam, dowożąc dzieci do szkól i na zajęcia. Standard matki - kierowcy.
Pewnego dnia wybieramy się na urodzinki kolegi mojego syna. Zima. Środek tygodnia, godz 17, ciemno, pada śnieg. Na głównych ulicach Gdańska korek, a musimy przejechać z jednego końca miasta na drugi. Spóźnimy się, nie ma szans. Co chwila stajemy na światłach. Powoli się ciągniemy jeden za drugim.
Wreszcie ruszam, zjeżdżam na prawy pas, bo będę skręcać. Ale coś nie mogę przyśpieszyć. Wciskam pedał gazu i nic. Moc spada i spada. Auto się zatrzymuje!
- Co jest? Zepsuło się? Cholerne autohandle, zawsze bubel wcisną- sobie myślę.
Ale działam szybko. Spycham auto na parking ( szczęście w nieszczęściu było miejsce zaraz obok mojego pasa i nikt za mną nie jechał!). Jakiś pan mi pomaga, bo trochę ciężko. Dziękuję, pan sobie idzie.
- Cholera, co jest? - myślę- Co robić, do kogo dzwonić?
Dzieci pytają, dlaczego nie jedziemy, przecież Kuba ma urodziny i dzieci się już bawią w sali zabaw.
Natchnienie! Sprawdź paliwo! Oczywiście ZERO. Blondynka nie zatankowała! :)
Gdy zadzwoniłam do przyjaciół, rodziców Kuby, że się spóźnimy, bo nie mam paliwa, usłyszałam przez słuchawkę wybuch gromkiego śmiechu! No pewnie, też się zaśmiałam! No bo niby co robić? Płakać? Tylko skąd wezmę benzynę? Najbliższa stacja kilometr przede mną. Dzieci jęczą, nudzi się im, no i urodziny trwają. Zimno, nie dotrę pieszo do sali zabaw, to kilka dzielnic stąd. Tramwaj nie jeździ. Zostaje taxi, ale głupio brać taxi i zapłacić z 50 zł za taką wpadkę.
Może ktoś mi paliwo dowiezie? Koleżanka nie może, ma zebranie w szkole; kuzynka wyjechała poza Trójmiasto; kolega nie odbiera. Cholera. Może dzwonić do ubezpieczyciela na assistans 24h?
Ale obciach nie mieć paliwa w środku Wrzeszcza!
Dlaczego paliwa zabrakło ?
Odpowiedź jest prosta.
Dlatego właśnie, że mój kochany samochodzik ma tę wadę, że nie trąbi o tym, że chce jeść ( jak audi), tylko mruga kreskami w milczeniu. Trzeba je liczyć na wyświetlaczu z literką R. Nie wiedziałam, za krótko je miałam. To byłoby moje pierwsze tankowanie... A która blondynka czyta do auta INSTRUKCJĘ?
Kiedy po kilku godzinach dotarłam na stację paliw i napełniłam bak, zapach benzyny przeniósł mnie na chwilę z trzydzieści lat temu.
Będąc małą dziewczynką, w głębokim PRLu, lubiłam zapach benzyny na stacji CPN. Rodzice mieli malucha. Kupili po trzech latach czekania w kolejce. Był szał! Trzecie auto w bloku. I to nie taki fiat 126 p pomarańczowy, jak wszystkie, tylko granatowy, wyprodukowany na eksport! Nie mam pojęcia, ile palił. Ale pamiętam zapach benzyny. Kiedy tata tankował, wystawiałam nos z auta. Zapach nie zmienił się do dziś. Tylko ja się zmieniłam i nos przy tankowaniu raczej zatykam.
Maluchem zjeździliśmy rodzinnie ( cztery osoby) całą Polskę. To były czasy!
Jak zdobyłam benzynę na rozruch auta ? Po godzinie tata Kuby -jubilata przyjechał z kanistrem i lejkiem. Pełen autoserwis SOS dla blondynki...
Dlaczego postanowiłam o tym napisać? Otóż nie tylko dlatego, że Dzień Kobiet się zbliża i można się trochę z jednej z nich pośmiać. Raczej chciałabym dać przestrogę...
Wczoraj, jadąc z jednym dzieckiem ze szkoły, po drugie do przedszkola, wpadłam na pomysł policzenia kresek przy R. I wiecie co było? Jedna migająca! Paliwa w baku na 0 km, a przecież tak już dbam o to, żeby go nie zabrakło! Jeszcze dwa dni temu były trzy! Chwila nieuwagi i już pusty bak. Może jest jakiś potwór, który to paliwo pożera?
Z duszą na ramieniu jechałam dwupasmówką i modliłam się, żeby mi auto nie stanęło jak wtedy, tylko co gorsza na środku głównego ciągu komunikacyjnego. Na szczęście stacja była po drodze. Obyło się bez kompromitacji.
Drogie Panie, moja rada. Jeśli nie znacie jeszcze dobrze swojego auta, a przesiadłyście się z takiego, który głośno wrzeszczy, że chce jeść, pilnujcie ilości kresek przy wskaźniku R!
A jeśli zapomnicie o tym i zdarzy się Wam taka wpadka, pomyślcie, że nie jesteście same.Bez względu na kolor włosów.
Szerokiej drogi i niech MOC będzie z Wami ( z nami)! Także ta w silniku. :)
zdjęcia do postu pochodzą ze strony pixabay.com
Historia bombowa. Ja zapominam włączyć świateł- na całe szczęście uprzejmi kierowcy zawsze migają ;)
OdpowiedzUsuńMieliśmy podobną historię z remontowanym "garbusem" kolegi :) trochę potrwało zanim wykombinowaliśmy skąd wziąć paliwo :D
OdpowiedzUsuńOt perypetie typowe dla nas kobietę, ale jak już się wyszkolimy i doczytam to jazda samichodzikiem jest przyjemnością :) Pięknie opisana historia i śliczne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńOj dopatrzyłam się wielu błędów w moim komentarzu pisanym z telefonu. Przepraszam :) Poprawka: Ot perypetie typowe dla nas kobiet, ale jak już się wyszkolimy i doczytamy to jazda samochodzikiem jest przyjemnością :) Pięknie opisana historia i śliczne zdjecia:)
UsuńNo niezła przygoda :D Moja ja też jestem blondynką i nie raz popełniałam gafy za kierownicą. Jeden nieudany manewr wyprzedzania mąż wypomina mi od kilku miesięcy śmiejąc się przy tym jak dziecko, bo ubaw miał niezły. Ale chyba nic nie przebije mojej mamy, nie dość, że blondynki, to jeszcze ciemnej ;) Przyjechała po mnie do miasta nieopodal, żeby odebrać mnie z przystanku, gdy wracałam na weekend ze studiów. Podjeżdża na dworzec i czuję, że coś śmierdzi spalenizna w aucie. Jechała samochodem brata, pierwszy raz, była zima. Wsiadam do środka i mówię, że coś śmierdzi z auta. Stwierdziła, że ona też czuje i do tego bardzo wolno auto jedzie. Ja patrzę, a ona ma ręczny zaciągnięty! Stwierdziła, że go opuściła, ale brat zostawił samochód na zaciągniętym hamulcu i przymarzł, więc nie opuścił się do końca. A mamusia nie wiedziała, co oznacza ten czerwony wykrzyknik. Jechała na ręcznym 6 km. Nawet nie wiesz jak brat się wściekł, gdy mu się przyznała.
OdpowiedzUsuńŚwietna historia!!! :D Jeszcze nie jeżdżę samochodem, ale mam nadzieję, że jak zacznę to też będę miała ciekawe historie :D
OdpowiedzUsuńBedzie co wspominać :) zawsze przy zmianie samochodu trzeba chwili żeby sie przyzwyczaić do innego, inaczej wyposażonego autka :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie patrzę na wskaźnik paliwa, jest poza moją percepcją postrzegania, ale sygnalizacja pustego baku już wiele razy zadziałała profilaktycznie przed przymusowym przystankiem. ;)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Przede wszystkim warto mieć do siebie dystans. Sądzę, że nie jedna kobieta, ale też nie jeden facet, zapomniał o zatankowaniu, co później zaskoczyło ją/go w trasie. ;)
OdpowiedzUsuńHahaha ale przygoda. Ale chyba każdy ma czasem takie wpadki. Grunt to podejść do tego we właściwy sposób, tak jak Ty :) Szczęśliwego Dnia Kobiet!
OdpowiedzUsuńKto by tam czytał jakieś instrukcje. :D Teraz już będziesz wyczulona na takie atrakcje do końca życia, a Twoim samochodom nigdy nie zabraknie papu. ;)
OdpowiedzUsuńDobra opowieść nigdy nie jest zła ;)
OdpowiedzUsuńwidze ze afera paliwowa :D
OdpowiedzUsuńbrak paliwa zdarza sie kazdej, nie tylko blondynce :D mialas chocaz fajna historie :D
ja uwielbialam yariske, uczylam sie na niej jezdzic, najlżejszy samochod jaki znam :D
"Będąc małą dziewczynką, w głębokim PRLu, lubiłam zapach benzyny na stacji CPN"
OdpowiedzUsuńJa lubiłem zapach spalin aut z silnikami dwusuwowymi (syrenek, trabantów, wartburgów :))
Normalnie samo zdrowie :) Zupełnie jak ta benzyna - ołowiowa - z PRL-u ;)
Ciekawa przygoda, tak trzymaj.
OdpowiedzUsuńNiezła przygoda :D Ja autem nie jeżdżę chociaż prawko mam. Wozi mnie mąż a ja i tak co jakiś czas zerkam na liczniki ;)
OdpowiedzUsuńKilkukrotnie po przeczytaniu wróciłam jeszcze do zdjęć i jestem zachwycona! :) JEdnak taki ogórek, to jest ogórek. Te BMW nowoczesne nie mają duszy.....
OdpowiedzUsuń:) Też mam Yariskę i też mi migają kreseczki, ale czasem potrafię jeździć 4 dni do pracy i z powrotem (ok 30 km dziennie) na tej migającej kreseczce z nadzieją, że nie stanę na środku drogi ;)))) Jeszcze się nie zdarzyło. Uffff
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.cheapholidayperfectstay.blogspot.com
Jestem blondynka,ale bez prawa jazdy niestety! Często widze kobiety za kółkiem i psiocze na to jak jeżdżą, ale znam mnóstwo dziewczyn, które są świetnymi kierowcami! Nikt z resztą nie przebije głupoty kierowców BMW......
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńZdarzyć się może każdemu. Grunt to zimna krew i dystans ;)
OdpowiedzUsuńZ okazji naszego dzisiejszego święta dla wszystkich Kobiet również mocy, wiary w siebie i dobrego humoru <3
Może się zdarzyć każdemu. Dobrze że nie było to na środku autostrady gdzie kilkadziesiąt km do najbliższej stacji :)
OdpowiedzUsuńHihihi :D Ja zawsze pilnuję. Jak już mruga, to znaczy, że jest źle. Ale zawsze staram się wycyrklować tak, żeby mrugało w weekend, jak mąż będzie jeździł, żeby mi zatankował :D
OdpowiedzUsuńSpoko, spoko, ja tez nie raz miałam taką wpadkę. U Ciebie tylko paliwo, u mnie czasem orysowane auto na parkingu:) No cóż:P Czy blondynka, czy może po prostu kobieta?:P
OdpowiedzUsuńŚwietna historia :))) Choć pewno wtedy średnio Ci było do śmiechu... A z autami to faktycznie tak bywa, że nowe potrafi zaskoczyć, ale i na starym nie zawsze można polegać :) Czujność przede wszystkim :))))
OdpowiedzUsuńHahaha, super historia ;) wszystkiego dobrego z okazji wczorajszego dnia kobiet i oby jak najmniej takich przygód
OdpowiedzUsuńDobre :) Znam swoje auto dość dobrze ale i mi zdarzają się śmieszne historie :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie opowiedziana historia. Wprawiłaś mnie od początku w dobry humor. ;)
OdpowiedzUsuńZnam kilka bardzo podobnych historii ☺ mi na szczescie akcja z paliwem sie nie zdarzyła, ale pierwszy swój mandat dostałam nie w pl a w Austrii - z czego do tej pory smieje sie mój maz 🙈
OdpowiedzUsuńŚwietny, lekki wpis. Życzę żeby taka historia się nie powtórzyła.
OdpowiedzUsuńSuper przygoda, jednak my kobiety mamy szczęście do samochodowych przygód.
OdpowiedzUsuńHmmmm. kiedyś wracaliśmy z imprezy w środku nocy, styczeń, na dworze minus 20, zmęczeni nieludzko - mąż postanowił więc wracać "na skróty" opłotkami podwarszawskimi. jechaliśmy na czuja, nie mieliśmy wtedy jeszcze smartfonów ani nawigacji, i nagle... samochód zgasł. godzina 3 w nocy. 5 km do stacji benzynowej. rodzina na weekendowych wyjazdach. znajomi albo śpią albo pili na imprezie... więc nie jesteś jedyna ;)))
OdpowiedzUsuńJa to się nie wpowiada jeżdżę jak taran. Jednak mam dopiero 2lata prawo jazdy moze to dlatego z czasem będzie lepiej mam nadzieję 😀 Pozdrawism i szerokości!
OdpowiedzUsuńMartyna. Z www.wpuszczonawmaliny.blogspot.com
Ja to się nie wpowiada jeżdżę jak taran. Jednak mam dopiero 2lata prawo jazdy moze to dlatego z czasem będzie lepiej mam nadzieję 😀 Pozdrawism i szerokości!
OdpowiedzUsuńMartyna. Z www.wpuszczonawmaliny.blogspot.com