Dziś Walentynki, więc nie mogę pominąć ważnego w naszym życiu tematu, jakim jest miłość.
Uczucie czy stan, postawa czy emocje? Jakkolwiek byśmy to nazwali, jedno jest pewne, każdy potrzebuje miłości. Jesteśmy tak zaprojektowani, że bez niej o wiele trudniej żyć.
Św. Paweł w Liście do Koryntian już podał nam piękną, choć zarazem trudną do realizacji definicję miłości. Prawdopodobnie wszyscy ją kiedyś słyszeliśmy, a może doskonale znamy.
Akurat kilka dni temu miałam okazję odświeżyć sobie ten tekst. A okazja nie byle jaka, bowiem 50-lecie ślubu moich osobistych rodziców. Podczas mszy odczytałam czytanie, właśnie Hymn o miłości.
Dziś zatrzymam się nad jednym zdaniem z tego tekstu, niemal ostatnim, które szczególnie wryło się w moją pamięć. Miłość wszystko przetrzyma... To bardzo niepopularne we współczesnym świecie.
Patrząc na życie moich rodziców, mogę stwierdzić, że jednak coś w tym jest. Życie bowiem nie szczędziło im trudnych chwil... Pobrali się w 1967 roku, w czasach PRL u, kiedy trudno było o wszystko, mieszkanie, żywność, papier toaletowy, meble, sprzęty agd....
Ich wspólne życie było (nadal jest) naznaczone chorobą zwłaszcza mamy, która mając dwadzieścia kilka lat zachorowała na jamistość rdzenia. Choroba niemal nieuleczalna w tamtych czasach,szybko za to postępująca. Mama zmienia szpitale, zatrzymując się na dłużej w klinice w Warszawie. W domu, na Pomorzu, pozostawia tatę z maleńką moją siostrą.Tak trwają... Miłość wszystko przetrzyma....
Kilka lat po niemal cudownym wyzdrowieniu mamy pojawiam się na świecie ja. Po powrocie do domu ze szpitala, mama dostaje popołogowej gorączki. Wraca na oddział. Tata zostaje z noworodkiem i moją siostrą w domu....Trzeba sobie radzić. Trochę rodzina pomaga.
Mijają dni, tygodnie, lata... W przeddzień komunii kuzyna ulegam oparzeniu II st., leżę w Akademii Medycznej w Gdańsku. Mam 2 lata. Nie wiem, co robią moi rodzice w tym czasie, ale z pewnością się denerwują, stoją za wielką kratą szpitalną, nie są ze mną.
Dwa lata później mama ma zawał, w wieku 35 lat. Pamiętam, jak zabiera ją pogotowie. Stoję z twarzą przyklejoną do szyby i patrzę przez okno. Pamiętam odwiedziny w szpitalu. Z nami dwiema w domu znów tylko tata .. trzeba sobie radzić...miłość wszystko przetrzyma...
Zimne, małe szczytowe na parterze mieszkanie w bloku z wielkiej płyty, gdzie mama nabawia się astmy. Ja mam wadę serca; skromny budżet domowy, bo mama na rencie, niezdolna do pracy. Wzloty i upadki. Żadnych wyjazdów na wakacje, wczasów, ładnych ubrań.
Stan wojenny. Siostra nie może zrealizować marzenia o szkole muzycznej II st, bo jest w innym mieście, a w kraju może wybuchnąć wojna domowa. Jaruzelski często, w czarno-białym telewizorze, straszy swoimi wypowiedziami. Niektórzy uciekają z kraju, jeśli mają rodzinę w np. RFNie. My nie mamy.U nas bieda, wyłączanie prądu, prawdziwe zimy z -20....trudny czas. Miłość wszystko przetrzyma...
Gdy miałam 6 lat, tata założył pasiekę. Ma ją do dziś. Mamy własny miód !
Nastają lata nieco lepsze. Zdrowsza mama zaczyna zaoczne studia w Bydgoszczy, tata wcześniej kończy swoje w Olsztynie...znajduje się nowa praca, potem lepsze, większe mieszkanie na kredyt ( choć reforma Balcerowicza nam nie pomaga).
Gdy mam 12 lat siostra wychodzi za mąż, wyprowadza się, dom nieco pustoszeje... Za to ja mam swój pokój, z czego jestem bardzo dumna! Stabilizacja. Mama studiuje mądre księgi, tata pracuje, ja się uczę. Ładne mieszkanie w centrum miasta... WSZYSTKO gra. Niedługo.
Nowotwór. Mama w szpitalu. Wszystko się wali... Operacje, tony leków, na które ledwo pieniędzy starcza...Ale trzeba sobie radzić...miłość wszystko przetrzyma...Mijają dni, tygodnie, lata... wzloty i upadki. Kolejne pobyty mamy w szpitalu, wysiękowe zapalenie płuc, ledwo odratowana, ale to silna kobieta, nie do zdarcia!
Moja matura, dyplom w szkole muzycznej, rodzinna mobilizacja. Egzaminy, potem wyjazd na studia. Rodzice zostają sami...
Syndrom opuszczonego gniazda... Naturalna kolej rzeczy...
Tata podupada na zdrowiu, niedotlenienie mózgu, kłopoty z pamięcią.
Mój ślub, przyjście na świat dzieci, wspólne święta- dziadkowie szczęśliwi.
Oboje posuwają się w latach, mają swoje problemy zdrowotne, operacje, szpitale...itp...itd...
Historia życia, jakich wiele. Ale jestem za nią wdzięczna! Pięćdziesiąt lat razem!
Rodzice doczekali się czworo wnucząt i dwoje prawnucząt.
Pięćdziesiąt lat to dla mnie niewyobrażalnie długo! ( ja dopiero dziesięć) Cała wieczność, a tak szybko zleciała...
Miłość wszystko przetrzyma... i jak w to nie uwierzyć?
Wszystkim życzę takiej miłości...
Piękny i wzruszający tekst. Cudownie się to czytało choć nie powiem, że oczy mi się nie zaszklily.
OdpowiedzUsuńprzepiękny, bardzo emocjonalny i na wskroś szczery wpis. Miłość ma naprawdę rozmaite oblicza, a na taką naprawdę warto czekać.
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia, niesamowici ludzie, podziwiam Twoich rodziców, za to, iż mimo wszystkiego co przeszli nie poddali się! Do tego jeszcze silny wątek miłości, takiej o której marzą małe dziewczynki, prawdziwej i, co najbardziej krzepiace - z życia wzietej. Twoim rodzicom życzę jeszcze wielu lat razem, Tobie z resztą tak samo! ;-)
OdpowiedzUsuńPiękny wpis.Dziękuje za Twój wysiłek w napisanie go. Potrzeba nam prawdziwych historii.Historie jak Hollywood tak różnią się od życia,a one -te życiowe historie są holy...
OdpowiedzUsuńSuper wpis! :) Miłość to piękny stan! :)
OdpowiedzUsuńróżne oblicza miłości!
OdpowiedzUsuńPięćziesiąt lat to wynik jak dla mnie na razie niewyobrażalny, tym bardziej, że mnie samej do takiego wieku trochę jeszcze zosato. Myślę, że miłość potrafi przetrwać naprawdę wiele i trochę mnie martwi to, że dzisiaj ludzie poddają się bardzo szybko i rozchodzą przy pierwszym lepszym problemie. Oczywiście nie wszyscy, ale taką niestety zaobserwowałam tendencję
OdpowiedzUsuńDużo szczęścia Twoim rodzicom życzę i kolejnych spokojnych już i szczęśliwych lat w miłości
"Miłość wszystko przetrzyma .." to niestety jak anachronizm w dzisiejszych czasach .. Piękny wpis. Życzę by u Ciebie też było 50 i więcej. ;)
OdpowiedzUsuńpiękny tekst.
OdpowiedzUsuńCudowny tekst i w pełni oddający wspaniałość teo uczucia, jakim jest miłość.
OdpowiedzUsuńO miłość trzeba dbać, pielęgnować, czasem walczyć. Ta prawdziwa, wszystko przetrwa <3
OdpowiedzUsuńPogratuluj rodzicom - naprawdę świetna historia :)
OdpowiedzUsuńPiękny tekst o tym, że miłość nie jedno ma oblicze.
OdpowiedzUsuńWzruszający wpis. Ja mam 10 letni staż, ale moi rodzice, jak Twoi 50.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie nam i Wam dane przeżyć taką piękną rocznicę. Mimo różnych przeciwności losu :)
Piękne! Tak, miłość wszystko przetrzyma
OdpowiedzUsuńMiłość, wspaniałe uczucie, które trzeba pielęgnować, dostrzec jego różnorodne barwy. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Piękna ta opowieść, chwilami smutna. Jednak rzeczywiście piękna taka właśnie jest miłość :]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Martyna z Wpuszczonej w maliny
Szkoda, ze zyjemy w czasach, kiedy chetniej wyrzucamy niz naprawiamy...
OdpowiedzUsuńOdwracając to zdanie - czy jeśli "nie przetrzyma" - to znaczy, że to nie jest / nie była miłość?
OdpowiedzUsuńTekst piękny i bardzo wzruszający. Jestem pełną podziwu dla takich ludzi którzy są ze sobą mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńW ostatnim czasie poruszyły mnie dwie rzeczy. Filmik obejrzany w sieci o niepełnosprawnej dziewczynie na wózku, którą wniesiono na Rysy... i Twoja osobista opowieść o rodzicach, ciężkich czasach, problemach, które dotyczą chyba na różnych etapach życia każdego człowieka. Teraz właśnie odkryłam, że obie te historie nasiąknięte są MIŁOŚCIĄ... Miłością małżeńską, miłością rodzicielską... miłością przyjacielską, miłością do natury. Ta miłość ma wiele wymiarów i tym silniejsza jest, im więcej trudnych doświadczeń jej towarzyszy. Długo w pamięci pozostanie mi Twój wpis.
OdpowiedzUsuńjezu, ale historia. Wzruszyłam się! piękna historia miłości, która przetrwała wzloty i upadki. Czytając takie historie człowiek sie zastanawia nad tym co ma i dochodzi do wniosku, że teraz mozna wiecej, a i tak narzeka.
OdpowiedzUsuńPiękny wzruszający tekst :)
OdpowiedzUsuń