niedziela, 8 stycznia 2017

zimowe refleksje

Jak to miło zobaczyć śnieg za oknem! Taki biały, miękki i puszysty. Kiedy wszystko przykryte jest ciepłą czapą.  Świat zmienia się jak z bajki!


Cieszą się nie tylko dzieci, bo na Pomorzu śniegu zwykle mało, więcej potem pośniegowego błota, w którym grzęzną buty, auta i wózki dziecięce.

Nie wiem, czemu media tak rozgłaszają alerty o śniegu. W końcu styczeń, można się zimy spodziewać i podobno w tym roku, o dziwo, nie zaskoczyła drogowców...
No, ale trąbić o czymś trzeba, śnieg też dobry temat.
Nasunęło mi się kilka  zimowych refleksji...




Pamiętam zimę, kiedy pracowałam w jednym z pomorskich dzienników. Śnieg w styczniu czy lutym to była prawdziwa sensacja! Oczywiście trudności w odpaleniu auta rano, potem w dojazdach do pracy, szkół, odwołane lekcje, itp... taki zimowy standard, ale pisać trzeba było, na pierwszych stronach kilku numerów.  Aż do znudzenia.

Jednak ostatnie zimy to nie te same, co za czasów, kiedy byłam małą dziewczynką...

Nie mogę osobiście  wspomnieć, bo byłam za mała, zimy stulecia z przełomu 1978 i 79 roku, ale słyszałam o niej wiele opowieści. O zaspach, bardzo niskiej temperaturze, totalnym paraliżu w mieście. Przez tydzień u nas zagościła Kraina Lodu.
Teraz można z sentymentem zajrzeć do archiwum i pooglądać zdjęcia. Zasypane żuki, wartburgi i syrenki. Ludzie w kożuchach, okutani po uszy, w czynie społecznym wspólnie odśnieżali ulice miasta, brodząc w śniegu po pas.  Przy eskorcie panów w mundurach z napisem MO. Cóż... Jakie czasy, taka zima ;)!

Pamiętam za to zimy z lat podstawówki. Białe, mroźne i długie.




Pamiętam pięknie oszronione szyby w oknach oraz ten dźwięk trzaskania " mrozu" pod butami, kiedy szło się po ośnieżonych chodnikach. I te rumieńce na policzkach, które potem szczypały. Chłód w mieszkaniu w bloku z wielkiej płyty. Pozasłaniane kocami okna i parapety. Czasem nie wiadomo było, czy jest już jasno za oknem, bo w pokoju panował półmrok.

Jednak dzieciom nie trzeba wiele do szczęścia. Śnieg jest, snaki są, więc jazda z górki. W moim rodzinnym mieście były dwie popularne górki. Tam spotykały się dzieciaki z całego miasta. Jedna, obok CPNu, niezbyt wysoka, kończyła się korytem rzeki.

 Druga, tzw. " Francuska górka", bo  podobno uspyana na miejscu cmentarza żołnierzy napoleońskich zmarłych na cholerę. Wysoka, stroma z długim zjazdem. We mnie zwykle budziła lęk.
Trzeba było daleko iść po ty, by kilka razy zjechać. No i oczywiście pod nią się wdrapać...

W liceum kiedyś z powodu mrozu nie odbyły się lekcje. To był cudowny prezent od Królowej Śniegu!

Na sylwestra w koncówce lat 90- tych brałam udział w Europejskich Dniach Młodzieży wspólnoty braci z Taize, które odbywały się akurat we Wrocławiu. Zimno było jak cholera! Rano minus trzydzieści. Zamarzało w nosie, na rzęsach i brwiach pojawiał się szron zaraz po wyjściu na dwór. Ubrani we wszystkie zabrane ze sobą ciuchy byliśmy przez trzy dni i noce, bo nikt nie odważył się przebrać w piżamę,  w domu też było zimno, może z 16-18 st.

Mieszkałam z grupką młodzieży w Oleśnicy. Pamiętam do dziś ten mróz o świcie, bo trzeba było iść do autobusu pamiętającego czasy głębokiego PRLu ( ogórka) i nim dojechać, a raczej dotrząść się do Wrocławia. Jednak atmosfera była na tyle gorąca, że ten chłód nam nie przeszkadzał.


Mając takie doświadczenia mróz max. kilkunastostopniowy na Pomorzu nie jest mi groźny. A dzieci mają powód do wydarcia z domu i prawdziwego białego szaleństwa. Szkoda, że nie było go na święta. Moje dzieci nie znają " white christmas", bo u nas w wigilię od kilku lat zielono. Rok temu było kilkanaście stopni...

Ale wróćmy do mrozu.
Są też tacy, którym temperatury nie przeszkadzają i zimą kąpią się w morzu. Wczoraj widziałam grupkę Morsów, brykających wśród fal. Podziwiam! Ja bym umarła po sekundzie...

W tym miejscu nasuwa mi się wspomnienie książki Gustawa Herlinga Grudzińskiego Inny świat albo  Aleksandra Sołżenicyna Archipelag gułag o tragicznym losie ludzi zesłanych na Syberię, gdzie panowały mrozy do  minus pięćdziesiąt stopni. A więźniowie, zesłani w lichym odzieniu zaganiani do pracy na powietrzu, umierali z wychłodzenia, odmrażając sobie po kolei części ciała.  Człowiek, trzcina myśląca. Jak łatwo go skruszyć....Dziś też zamarzają zwierzęta i  bezdomni,  choć temperatury w Polsce znacznie łagodniejsze niż na Syberii. Pani Zima bywa okrutna. Fajnie ją oglądać zza okna ciepłego pokoju, w którym unosi się aromat kawy...




Póki mogę, cieszę się z tego śniegu. Za kilka dni, tygodni już może być szara breja, której nikt nie lubi, a niestety ona najdłużej z nami pozostaje. Ale dobrze, że zima jest tylko raz w roku...







8 komentarzy:

  1. Dziś też trafiłam na morsów, którzy cieszą się, że nareszcie mogą wykąpać sięw naszym morzu przy porządnych mrozach. Ja patrząc na to aż otrząsałam sie z zimna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas ani śniegu, ani mrozów za dużych też nie ma. Jak tak patrzę na zdjęcia, wstawiane do sieci, a na nich termometry z temp. -20 stopni, to się jednak cieszę, że w tej cieplejszej części kraju mieszkam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz kawałek zimy, to szczególny rarytas. U nas, w Wlkp to teraz dosłowni kilka dni. Dzieci niedługo zimę tylko z obrazków będą znały...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogłam się doczekać tego śniegu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam zimę ze wszystkimi jej wadami i zaletami. Mając dzieci nie mogłam się jej doczekać pierwszego wyjścia na sanki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo bym chciała, aby wrócił klimat zim sprzed pół wieku, cudownie było się zanurzać w tych zaspach, lepić ogromne bałwany, urządzać wyścigi na zamarzniętych stawach (ale o tym cicho ;) ). :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pamiętam co prawda lat 70 , bo wtedy jeszcze w niebie nie wiedzieli, że na ziemię przyjdę. ;-)
    Za to pamiętam, że w latach dzieciństwa zima była zimą. Jak dosypało dużo śniegu, niektóre dzieciaki nie docierały na lekcje.

    Doczytałam, że mieszkacie z rodziną na Pomorzu. Na pocieszenie powiem Ci, że tegoroczna zima co prawda w żaden sposób nie przypomina starych poczciwych zim, jednak i tak jest całkiem niezła, a przynajmniej lepsza od tych z ubiegłych lat. U nas, na południu też bywało zielono. Tym razem wielkie zaskoczenie! Śnieg leży... a niech leży! Przynajmniej dzieciaki mają frajdę, brykając po okolicznych górkach.

    OdpowiedzUsuń