W życiu każdego rodzica przychodzi taki czas, kiedy dziecko po raz pierwszy wyjeżdża na obóz, zimowisko lub kolonię .
Jest to bardzo radosny czas, bowiem nasz maluch około siedmio, ośmioletni przestaje być małym dzieckiem, a staje się oderwanym od matki wolnym "obozowym" elektronem. Z pewnością żądnym przygód...Kolonia to niemal inicjacja, jak u ludów afrykańskich...
Właśnie odwiozłem mojego synka, niemal siedmiolatka do autokaru, który zabrał go na pierwszy w życiu wyjazd, obóz karate.
Wrażenie jest dość dziwne, z jednej strony radość, a z drugiej jakieś nowe uczucie, którego jeszcze nie umiem nazwać. Być może to już tęsknota ? A może żal za zakończonym etapem malucha? Nie wiem. Niemniej jednak są ferie, więc trzeba dziecku dać trochę Wolności i samemu też odpocząć.
Pamiętam czasy, kiedy będąc małą dziewczynką, w głębokim PRLu pojechałam po raz pierwszy na obóz. Był to obóz ze szkoły muzycznej, do której chodziłam na fortepian. Miałam wtedy 9 lat. Intensywny i atrakcyjny program zimowiska, czyli ćwiczenie na pianinie, śpiewanie w chórze, różne zabawy z pewnością nie dawały czasu na tęsknotę i myślenie o domu. Było świetnie! Nowe koleżanki lub pogłębione znajomości ze starymi, pierwsze drobne miłostki w chłopakach z sali obok, no i dużo radości. Aż nie chciało się wracać.
Pamiętam jak dziś, że byłyśmy grupą Wesołych Nutek. Ułożyłyśmy nawet nasz hymn...
W szkolnej sali spaliśmy na łóżkach polowych, rozrzucając dookoła swoje rzeczy. To była prawdziwa lekcja samodzielności! Trzeba było sobie samemu wyprać skarpetki, nie zgubić rękawiczek, samodzielnie spakować swoje ubrania do walizki i ogólnie ogarnąć się, czego obecnie chyba brakuje naszym dzieciom.
Czasem mam wrażenie, że niszczymy naturalną potrzebę samodzielności, wyręczając nasze dzieci w wielu codziennych czynnościach. Przez to też nie uczymy życiowej zaradności, potrzebnej do oderwania się od nas, rodziców. A to przecież nasza rola. Dać dziecku korzenie i skrzydła...
Sama bardzo lubiłam wyjeżdżać na obozy i kolonie. Pamiętam tylko jeden trudny wyjazd, do Andrychowa. Podczas trzytygodniowego pobytu bardzo tęskniłam za domem.
Myślę, że dla kilkuletniego dziecka trzy tygodnie to trochę za długo, ale w tamtych czasach ( w minionym stuleciu😉) takie kolonie były normą.
Na innej zaś kolonii, do Kłodzka, koleżanka obcięła mi włosy, bo bawiłysmy się w salon fryzjerski. Oczywiście nie byłam zadowolona, ostrzygła zdecydowanie za krótko. I wtedy łkając, pisałam pełen rozpaczy list do mamy...
Trener karate obiecał, że po obozie dziecko wróci odmienione. No zobaczymy, co z tego wyniknie. Czy będzie to odmiana na lepsze? Mam nadzieję i trzymam kciuki za świetną zabawę, śnieg (bo zaczyna topnieć ) i za to, żeby dzieciaki za tydzień szczęśliwie i cało wróciły do domu z głową pełną niezapomnianych wrażeń.
To trzymaj się kochana. Wiem, że to mamom jest ciężko. Dobrze że masz dobre wspomnienia że swoich wyjazdów, wtedy będzie ci lżej. Ja miałam bardzo źle, nie lubiłam wyjeżdżać, więc i myśli o moich dzieciach poza domem były nieciekawe.
OdpowiedzUsuńPowodzenia
HJ
Trzymaj się! Nie mam dzieci ale wyobrażam sobie, że to musi byc ciężkie!
OdpowiedzUsuńCzy jesteś z Gdyni? Mój siostrzeniec wczoraj wyjechał na obóz zimowy wlasnie z sekcji karate 😉. Moje dzieci są jeszcze malutki, ale na samą myśl o ewentualnego wyjazdu ściska mnie w brzuchu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ooo to musiała być ważna chwila w Twoim życiu :) Ja jako dziecko jeździłam na obozy lekkoatletyczne i byłam bardzo szczęśliwa. Mam nadzieję, że Twój synek wyniesie z tego wiele dobrych doświadczeń i że będzie się dobrze bawił. Trzymaj się ! :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Oby nowe wrażenia były pozytywne!
OdpowiedzUsuńAch... pamiętamy te dziecięce lata, gdy wyjeżdżałyśmy na obozy i kolonie. Co to był za cudowny czas! Każde dziecko powinno tego spróbować :)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie trzytygodniowy wyjazd zniechęcił do kolejnych. Zadzwoniłam z płaczem do rodziców by mnie odebrali, wytrzymałam tylko tydzień niestety. Tęskniłam, serce mnie bolało. Gdyby wyjazd miał trwać krócej pewnie obyłoby się bez fatygowania do przyjazdu po mnie...
OdpowiedzUsuńciekawe co trener miał na myśli ;) mój pierwszy wyjazd szkolny to była chyba zielona szkoła :)
OdpowiedzUsuńNa pierwszy obóz puściłam dzieci w wieku pięciu lat, przyznam, że obawy miałam bardzo duże, zwłaszcza o syna, bo córka bardziej przebojowa wówczas była, ale wszystko okazało się w jak najlepszym porządku, wróciły uśmiechnięte, pełne pozytywnych wrażeń i bardzo zadowolone, matczyne serce odetchnęło w ulgą. :)
OdpowiedzUsuńOjej, i jak było? Przeżyliscie jakoś? Ja jeszcze o tym nie myślę, ale jak pomyślałam, to już się boję :)
OdpowiedzUsuńMatylda 3 lata, we wtorek jedzie na swoja pierwsza wycieczke w przedszkolu, glowa mi nie daje spokoju, ale oddycham. Oddycham, bo wiem, ze bedzie sie dobrze bawic. Ile jeszcze przede mna...
OdpowiedzUsuń